czwartek, 16 stycznia 2014

Mega recenzja podkładów do twarzy!


Witajcie! Postanowiłam zrobić post poświęcony recenzji podkładów które używam/używałam. Sama do tej pory szukam tego "idealnego". Mam nadzieję, że moje wypociny się na coś przydadzą :-) Podkłady których nie ma na moich zdjęciach a były przeze mnie używane, wkleję z innych stron. Recenzje nie będą na "sucho", przedstawione produkty używałam od kilku miesięcy <. Kolorystyka ich jest różnorodna, używam ich w zależności od pory roku i kolorytu mojej cery. Na dzień dzisiejszy posiadam to, co widać na zdjęciach. 


Na tę chwilę używam:
(gdy nie mam czasu na użycie pudru sypkiego): Essence soft touch mousse lub 
(gdy mam czas): Rimmel Wake me up; Rimmel Match perfection lub NYC all day long + puder sypki lub w kamieniu.

Część 1.



Na sam początek zróbmy listę recenzowanych produktów: (od lewej):
1. ASTOR - Skin match fusion.- Kolor 200 nude. SPF 20.
2. ASTOR - Perfect Stay oxygen fresh make-up.- Nr. 300. SPF 18.
3. ASTOR - Mattitude HD.- Kolor 012 natural. (Dla zimowych bladziochów jak ja, jest zbyt ciemny :( ). SPF 22.
4. Rimmel - Wake me up.- Kolor 100 ivory. SPF 15.
5. Rimmel - Match perfection.- Kolor 100 ivory. SPF 18.
6. L'oreal - LUMI magique.- Kolor N3 pure linen. SPF 18.

... i kolejne:


Część 2.


...tak jak pooprzednio (od lewej):

1. PAESE - Matte & cover.- Nr. 204 (najciemniejszy z kolekcji). 
2. PAESE - Long cover fluid.- Nr. 01 jasny beż. SPF 6.
3. NYC - All the long foundation.
4. MAX FACTOR - Lasting performance.- Nr. 102 pastelle.
5. Lirene - Intensive cover.- Nr. 708 toffee. SPF 10.
6. Lirene - Fluid matujący.
7. i 8. - Essence soft touch mousse.

Następnie kremy BB i próbki podkładów:

Część 3.



1. GARNIER - Miracle skin perfector.- Kolor medium.
2. AA - Make up BB.- Kolor jasny. SPF 15.
3. Lirene - 2 w 1, Fluid + baza.- Nr. 409 tiramisu.
4. Rimmel - Stay matte.- Nr. 201. 
5. L'oreal - Age re-perfect.- Nr. 310 soleil rose. 
6. Lirene - puder kryjący w kremie.- Nr. 04 słoneczny. 
7. Lirene - Shiny touch.- Nr. 104 naturalny.


Jeśli interesuje was moja opinia na temat podanych wyżej podkładów zapraszam do czytania!


Krótka charakterystyka mojej cery:

Mam 23 lata i nie za bardzo problematyczną cerę.. Nie mam typowego trądziku,  niekiedy pojawiają się u mnie zaskórniki (raz jest ich więcej raz mniej) przeważnie jako 'grudki'. Mam skórę 'zbitą', z tego też względu trudno się je u mnie usuwa. Od czasu do czasu pojawi się jakiś stan zapalny. Moja cera mieszana, wbrew pozorom najtrudniejsza do ogarnięcia (sucha na policzkach i tłusta w strefie T). Z tego też względu ciężko mi jest dobrać podkład idealny. Szukam już dobre kilka lat i jeszcze nie poznałam takiego kawalera  :-) W tym poście przedstawiam to, co już wypróbowałam i co się sprawdziło albo i nie.

Podkłady przeważnie występują w formie:
do cery tłustej - matujące
do cery suchej - nawilżająco/rozświetlające.

Część 1.

Na pierwszy ogień idzie ASTOR - Skin match fusion. Jak widać ta marka jest u mnie popularna, a to dlatego że podkłady mają całkiem przyzwoite.
Zadowolone będą z niego dziewczyny lubiące lekkość i słabe krycie. Jest idealny na lato, bo nie obciąża skóry. Po nałożeniu na twarz zdaje się być troszkę za ciemny, jednak podczas rozcierania zmienia się w jaśniejszy odcień. Konsystencja jest leista, niestety nie matuje dobrze. Jak dla mnie prawie w ogóle. Muszę na koniec nakładać na niego sypki puder. Jeśli chcę wyglądać przyzwoicie, muszę tę czynność powtarzać kilka razy w ciągu dnia. Zdecydowanym plusem jest wysoki filtr SPF, bo aż 20 i naturalne wykończenie.

Kolejnym Astorakiem jest  Perfect Stay oxygen fresh make-up. Podkład ten jest dużo cięższy od swojego kolegi powyżej" - średniokryjący. Używanie go w lato nie jest dobrym pomysłem, sama się o tym przekonałam. Chyba, że lubicie te ciężkie uczucie w upały, dla mnie osobiście przeszkadza :-) Jeśli chodzi o trwałość, sprawdzał się u mnie bardzo dobrze. Przez swoją konsystencję może zapychać pory, bo jest gęstszy. Nie matuje też tak jak obiecuje producent, jednak na tłustej cerze nie pozostawia perfidnie tłustego filmu. Myślę, że odpowiedniejszy jednak będzie dla cery suchej.

Kiedyś dostawałam wiele pochwał za wygląd mojej cery. "Jest taka cała gładka, nieskazitelna, jednolita". A wiecie dlaczego? Dlatego, że używałam podkładu ASTOR - Mattitude HD. Na tę chwilę mój najwyżej postawiony podkład w rankingu :) Najlepiej sprawdził się przy mojej mieszanej cerze, nie był za tłusty ale też nie przesuszał. Radził sobie z oba problemami. Konsystencję ma pośrednią między Skin match a Oxygen. Nie za lekka ale i nie za ciężka. Czyli dla mnie idealna :) Matuje całkiem nieźle, nie daje typowego płaskiego matu, jakiś blask daje. Dużym plusem jest wysoki filtr SPF 22, co na lato sprawdza się znakomicie :)

Rimmel - Wake me up kupiłam z myślą o wielu pozytywnych opiniach na jego temat a także z powodu mojej przemęczonej twarzy. Chciałam ją "ożywić" tym podkładem. W swoim składzie ma malusieńkie drobinki które fajnie odbijają światło. Podkład jest lekki i co za tym idzie niezbyt trwały i kryjący. Pod koniec pracy już go prawie nie mam na twarzy (czyli po ok 6-8 godzinach). Jak dla mnie nie sprawdził się. Zmatowiony pudrem był całkiem dobry, jednak po jakieś godzinie cała strefa T była już tłusta :( Dla osób zmagających się z suchą, przemęczoną skórą będzie strzałem w 10 :)

Rimmel - Match perfection. Jasne odcienie mają konsystencję bardzo lejącą, podobną do Astor skin match fusion i Rimmel wake me up, natomiast ciemniejsze i ciemne odcienie match perfection były już podobne do Astor mattitude hd, albo i jeszcze gęstsze. Używając teraz jasnego koloru mam wrażenie lekkości, jednak używając ciemniejszego odcienia rok temu, zdawał mi się strasznie ciężki i 'tłusty'. Więc teraz jestem z niego zadowolona, ale kiedyś nie byłam i musiałam się 2 raz zastanowić czy go na pewno kupić. :) Podkład lekko kryje, więc dla osób obarczonych widocznymi stanami zapalnymi lub widocznymi naczynkami będzie zbyt lekki. Jednakże nakładając na niego dobry kamuflaż, po niedoskonałościach ani śladu :-)

Czas na L'oreal - LUMI magique. Wiele razy chciałam go kupić, jednak obawiałam się złego dobrania - rozświetlający podkład do tłustej strefy T i tak też się stało. Ładnie rozświetla twarz, jednak w moim przypadku sprawdzi się na lato. Konsystencja jest lekka i przyjemna w rozprowadzaniu nawet palcami. Wzięłam kolor najjaśniejszy w sklepie N3, ale jednak okazał się być zbyt ciemny, niestety sklep nie miał za dużego wyposażenia w kolory. Przy wyborze podkładów z L'oreal należy pamiętać o numeracji: W- warm(ciepłe odcienie cery); C- cold(zimne odcienie) i N- neutral, czyli neutralne odcienie. Jest to duży plus, ponieważ można znaleźć sobie swój idealny odcień jak najbardziej dopasowany do kolorytu cery, czego nie można powiedzieć o niektórych firmach i ich podkładach. Podkład zostawia skórę o satynowym wykończeniu, jednak ja musiałam ładować w niego sporo pudru matującego :)

A tak dla porównania odcienie prezentują się na ręku: (Pamiętajcie! Nigdy nie należy dobierać koloru podkładu na dłoni/nadgarstku, należy sprawdzać miejsce pomiędzy żuchwą a szyją). Niestety w sklepach jest światło sztuczne, więc w lepszych drogeriach proście o próbki kolorów i sprawdzajcie odcienie w domu na spokojnie przed lusterkiem :)



Część 2.


PAESE - Matte cover. Przeznaczony do skóry tłustej i mieszanej, podkład matująco - kryjący. Jak z tym jest naprawdę? Niespecjalnie matuje, ale krycie za to ma całkiem dobre (dla mnie w sam raz, nie za mocne nie za słabe) na twarzy pozostaje dłużej niż niejeden bardzo markowy podkład.. Wykończenie jest ładne, satynowe takie jak lubię. Twarz jest gładka i jej kolor jest wyrównany. Minusem jest niestety uboga kolorystyka (4 odcienie), pozostaje mieszanie odcieni. 

PAESE - Long cover fluid. Kolega tego pana z góry :-) Podkład ciężki, taki wręcz klejący na twarzy. Niezbyt przyjemnie się go nakłada i nosi na twarzy. Na pewno odpada noszenie go w lato! Trzeba uważać z jego ilością i lepiej będzie nakładać go w małych ilościach (wklepywać) gąbeczką. Trwałość jest na dobrym poziomie, jeden z najtrwalszych jakie stosowałam. Znowu do podkładu dochodzi oczywiście uboga kolorystyka. Dla przeciętnej Polki numer 1 będzie zdecydowanie za ciemny.

NYC - All the long foundation. Kupiłam skuszona ceną, kosztował jakieś 4 euro. Wzięłam kolor najjaśniejszy, dla bladziochów całkiem niezły. Podkład nie pozostaje na twarzy do 14 godzin, jednak nie jest taki zły. Kolor skóry wyrównuje, nie pozostawia smug.  Z początku może sprawiać problem rozprowadzenie go (jest dziwny nie umiem tego dobrze opisać, niby całkiem gęsty a na twarzy troszkę bardziej wodnisty). Jednak później można go wyczuć. Nie matuje tych stref co powinien, jednak nadrabia innymi zaletami :-)

I pojawił się mój drugi ulubieniec. MAX FACTOR - Lasting performance. Konsystencja jego jest bardzo przyjemna dla twarzy, jakby satynowa, lekka mimo iż jest o przedłużonej trwałości. Po nałożeniu skóra wygląda nieskazitelnie, nie czuć żadnej ciężkości na twarzy. Jak dla mnie dobry bez względu na porę roku, przy każdej sprawdzał się świetnie. Używałam kolor 102, jednak teraz w okresie zimowym jest już za ciemny. Na pewno będę do niego wracać, ponieważ jest niesamowity :) Numeru 101 nie polecam osobom o chłodnym typie urody, jest zbyt różowy.

Dla osób chcących mocniejszego krycia bez wydawania fortuny na podkład polecam wypróbowanie Lirene - Intensive cover. Nie sprawdzi się on jednak przy starszej cerze, bo będzie się za bardzo odznaczał w zmarszczkach. Krycie ma dobre, nie polecałabym stosowania jego na co dzień osobom które tego nie potrzebują. Nałożony za grubo może się odznaczać, tworząc maskę więc trzeba bardziej uważać niż zwykle. Jeśli chodzi o matowanie u mnie sprawdził się bardzo dobrze. Po prostu robi to co musi :-)

 Lirene - Fluid matujący. Jest to jeden z moich "niewdzięczników" których ciężko porządnie rozsmarować na twarzy palcami, bo pozostawia smugi. Już miałam go wyrzucać, lecz sprawdziło się nakładanie go pędzlem do podkładu hakuro. Krycie ma fajne, naprawdę matuje, jednak te bardziej suche partie może przesuszać. Ma dziwną formułę, jakbym kładła na twarz taką papkę z wody i kredy. 

Nigdy nie byłam przekonana do podkładów w musie, zawsze myślałam, że robią smugi, są niewydajne. W sklepach mijałam je szerokim łukiem ale w końcu postanowiłam wypróbować. Nie pożałowałam. Chodzi o Essence soft touch mousse. Bardzo fajnie matuje twarz, daje satynowe wykończenie, twarz się szybko nie świeci, często przy nim nie używam pudru sypkiego. Aplikacja jest bardzo szybka, jest to duży plus jeśli zależy nam na szybkim makijażu z rana. Do wszystkich moich podkładów używam tego samego pędzla poniżej: Jest to HAKURO H52.


Użytkowanie widać, czyli nie kłamię mówiąc że ciągle go stosuję :-) (prawie wytarta firma). Pędzel jest jak dla mnie lepszy od 'języczkowego' ale też i nie najlepszy w swoim fachu. Zjada spore ilości podkładu, mimo że zawsze spryskuję go wodą przed użyciem aby zużycie zminimalizować. A winą albo i plusem jest bardzo gęste włosie. Pędzel jest bardzo dobrze wykonany - miękki, stabilny; włosie z niego nie wypada. Jednak ja przy najbliższej okazji wymienię go na inny.


Jak druga część podkładów prezentuje się na ręce:



Następnie Essence: (widać doskonale matujące wykończenie):



Część 3.

Pierwszym kremem BB który używałam był właśnie GARNIER - Miracle skin perfector. Całe szczęście, że dostałam go w prezencie, bo nie sprawdził się u mnie wcale. Po nałożeniu go na twarz, błyszczała się tak, jakby ktoś mnie nasmarował olejem... Mimo kilkukrotnego przypudrowywania, skóra cały czas po krótkim czasie robiła się tłusta. Moja strefa T nie jest tak tłusta jak ten krem BB :-)

AA - Make up BB- był drugim kremem BB jaki użyłam, zniesmaczona po uprzednim. Przy tym też się zawiodłam. Kolor najjaśniejszy podbija różem, na twarzy wygląda nieładnie/ nienaturalnie. Konsystencja też jest dziwna, nieprzyjemna jak dla mnie w nakładaniu. Dokładnie to samo mogę powiedzieć o kolejnym z 'serii drogeryjnej' kremie BB firmy NIVEA.

A tu was zaskoczę! Lirene - 2 w 1, fluid + baza jest jak dla mnie do tej pory numerem jeden jeśli chodzi o tańsze firmy podkładów, jest świetny! Czasami żałuję, że mam tylko tester z ciemnym odcieniem. Konsystencja jakby satynowa, ładnie stapia się ze skórą. Matuje wystarczająco dobrze. Twarz po jego użyciu jest taka od razu piękniejsza :) Bardzo polecam wypróbowanie jego i ocenienie samej :)

Rimmel - Stay matte. Jest to kolejny podkład, którym się rozczarowałam. Nigdy nie miałam takich problemów podczas rozcierania jak przy nim. Zostawiał na mojej twarzy okropne smugi, które w koooońcu po jakimś czasie udało się ujarzmić. Tester użyłam dokładnie dwa razy i na tym nasza znajomość się kończy.
 
Teoretycznie podkład L'oreal - Age re-perfect jest dla kobiet dojrzałych, ale ja i tak postanowiłam go spróbować na moją skórę. Daje jednolity, gładki efekt na twarzy, ładnie się z nią stapia. Kolor próbki miałam ciemny, używałam go w lato i był wręcz idealny. Nawilżał opaloną skórę, nie podkreślał suchych skórek. Rozprowadzanie nie sprawiało żadnych problemów. Na pewno kupię go z czystym sumieniem :-)

Lirene - puder kryjący w kremie. Nie ma co się po nim kokosów spodziewać, pamiętajmy iż jest to puder w kremie a nie podkład. Używałam go przez kilka lat za czasów bycia nastolatką. Nie jest zbyt trwały, ale za to lekki i idealny dla kobiet mających nieskazitelną skórę bez potrzeby silnego krycia lecz wyrównania kolorytu.

Lirene - Shiny touch - nie zachwycił mnie. Jak dla mnie podobny bubel co Rimmel - Stay matte. 

Prezentacja odcieni na dłoni:




A co u was sprawdza się a co nie? Może macie dla mnie jakieś inne podkłady do wypróbowania? 
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do przeglądania kolejnych postów :)

6 komentarzy :

  1. Witamy w blogosferze :D Bardzo dobrze wyczerpujący temat post - przeczytałam od deski do deski. Dla mnie L'oreal - LUMI magique to rozczarowanie ale uwielbiam podkłady w musie L'oreal i jestem im wierna. A teraz po Twojej recenzji kusi Essence soft touch mousse - jeszcze go nie miałam. Gdybyś miała ochotę pooglądać zdobienia na pazurkach to zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :D Chyba i ja będę musiała wypróbować musiaka L'oreal- przyznam, że nigdy go nawet w sklepie nie oglądałam! :) Z miłą chęcią odwiedzę pazurkowego bloga :-))

      Usuń
  2. Jakie zbiory! :D
    Świetny tekst, baardzo wyczerpujący temat i niesamowicie przydatny! dzięki wielkie, będę do niego wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło jest dostać takie słowa od doświadczonej blogerki, dziękuję! :)

      Usuń
  3. radzilabym raczej sprobowac z kosmetykami dobrych marek jak np. estee lauder- polecam double wear lub jego lzejsza wersje double wear light, swietnie matuje, stapia sie z cera i po calym dniu wyglada rownie efektownie jak na poczatku. warto wydac kilka zlotych wiecej dla efektu, ktorego nie da Ci Rimmel, L'oreal lub essence.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Post był pisany 2 lata temu, od tamtej pory miałam doświadczenie z droższymi podkładami. Estee lauder, Clarins. Nie traktuję jednak drogeryjnych podkładów jako złe marki. Pozdrawiam

      Usuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny mojego bloga! Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad :o)

Don't understand? Translate :-)