Wymogiem był makijaż lub charakteryzacja inspirowana maską karnawałową, a także wykorzystanie 2 produktów marki Pierre Rene. Z początku trochę się zmartwiłam, ponieważ miałam tylko 2 cienie ich firmy, więc musiałam ich użyć mimo iż miałam inny pomysł na makijaż. Zdecydowałam się jednak wziąć udział. W piątek zaplanowałam sobie kosmetyczne zakupy a przemyślenie i wykonanie makijażu w sobotę.
Na wykonanie przeznaczyłam sobie 2-3 godziny. No bo przecież jakby nie było to makijaż, tylko trochę większy... Jak zwykle musiało coś nie pójść zgodnie z planem. Nie dość, że zaczęłam malowanie o 17-30 to i spontanicznie wszystko wymyślałam. Myślicie, że to wszystko? Pracę definitywnie zakończyłam o 23:15 (Plan był najpóźniej 22-30!). Z szybkim biciem serca ze stresu i przerażeniem wzięłam się za zrobienie kilku niezłych ujęć makijażu. Oczywiście z każdym pstryknięciem, nie wychodzą zawsze idealne zdjęcia. Odetchnęłam, mając już wszystko przygotowane do wysłania zgłoszenia - 23:35 uff zdążyłam!
Mogło być jeszcze gorzej- problem z aparatem, internetem (nie daj boże). Ale ok, udało się. Wyobraźcie sobie siedzenie 5 i pół godziny przed lustrem (z oświetleniem, które po tylu godzinach było już naprawdę nagrzane). Co jakąś godzinę lustro gasiłam i włączałam inną lampę (thanks God za niedawno kupioną ledową przez męża, do majsterkowania). Dawała fajne jasne oświetlenie, oczywiście nie kierowałam strumienia centralnie na twarz. Po wszystkim miałam czerwone oczy i przekrwione naczynka; bałam się, że będzie je widać na zdjęciach. Wtedy automatycznie makijaż traci urok. Całe szczęście obyło się bez tego.
Powiem tyle- zanim jeszcze raz zdecyduję wziąć udział w jakimś konkursie, przemyślę to z dwa razy :-) Koniec gadaniny zapraszam do obejrzenia efektu końcowego! :-)
Peszek też trzymał mnie podczas malowania.
Robiąc makijaż już jakąś 3 godzinę, połowa moich pędzli została zalana piwem. Nie nie byłam pijana :-) Jakimś cudem wypłynęło z butelki.
Na policzkach mam mieszankę własnego przyrządzenia. Zmieszałam z fixerem (Vipera) te dwa górne cienie. Wyszedł taki srebrno- złoty liner.
Sporo czasu straciłam na wstępnych konturach, idealnym i równym wypełnieniu tego granatowego motywu przechodzącego przez oczy. W połowie pracy, zmieniłam zdanie i roztarłam to. No w końcu jestem kobietą i lubię zmieniać zdania co 5 minut :P
A największą frajdę miałam podczas demakijażu.
Cienie Pierre Rene, które użyłam. Metaliczny beż nałożony na samej górze i matowy granat do wypełnienia głównego motywu. |
Makijaż wyszedł nietypowy, ale właśnie to mi się w nim podoba. Ogólne wrażenia pozytywne, kolejne malowanie się dopiero jak zregeneruję oczy :-)
Buziaki!
!!!!!! masz talent :) niesamowite i bardzo efektowne. Trzymam kciuki żebyś wygrała :D
OdpowiedzUsuńOjej dziękuję bardzo za miłe słowa :-) Ja na to nie liczę, ale dziękuję jeszcze raz :-)))
UsuńJa już się pozachwycałam na facebooku :) Trzymam za Ciebie kciuki, bo postarałaś się niesamowicie. Mam nadzieję, że zajmiesz miejsce na podium. A jak nie, to w komisji są leszcze, co się nie znają :D
OdpowiedzUsuńJejku jak miło to słyszeć. Ja jeszcze muszę się wiele nauczyć jeśli chodzi o wiarę w siebie, ale to przyjdzie z czasem. Jeszcze raz dziękuję!! :*
UsuńO raaany jaki on jest piękny! Konkurs do głosowania, czy wybieranie przez organizatorów, bo chętnie oddam głos jeśli tylko dasz znać, że można :)
OdpowiedzUsuńKochana, ten konkurs odbył się rok temu i nie można było głosować. :D Wybór należał do firmy Pierre Rene.
UsuńDziękuję! Miłe słowa rekompensują tą ogromną ilość godzin spędzoną na malowaniu! :)
Usuń