Kilka rzeczy zakupiłam, ponieważ były mi potrzebne. Cała reszta jest wynikiem mojego kosmetycznego 'chciejstwa'. Nie są to produkty z najwyższej półki, dlatego można sobie pozwolić na troszkę więcej.
Będzie sporo zdjęć, ponieważ chcę wam pokazać każdy produkt jak się da. Może coś akurat wpadnie wam w oko. Postaram się za bardzo nie słodzić, żeby was nie kusić do zakupu :-) Wiem jak to działa :-)
Na początek moje małe zakupy w Born Pretty Store. Nie szukałam nic konkretnego, chciałam po prostu wypróbować kilka nowych rzeczy. Przekierowanie na stronę z produktem nastąpi, po kliknięciu w zdjęcie:
Pęseta do przyklejania sztucznych rzęs. Zawsze byłam ciekawa jej działania. Do zakupu skusiły mnie blogerki, które je notorycznie nabywały. Na razie nic o niej nie mogę powiedzieć, ponieważ od dawna nie kleiłam sztucznych rzęs.
Long lasting lip gloss.
Wodoodporny, matowy błyszczyk. Wybrałam kolor 28, jest to soczysta czerwień! Po 1 użyciu mogę śmiało powiedzieć, że naprawdę jest wszystkoodporny. Płyn dwufazowy do jego usunięcia to konieczność.
Niestety zjada się szybko od wewnętrznej strony. Przy jaśniejszych kolorach prawie tego pewnie nie widać. Przy czerwieni natomiast rzuca się w oczy i to mocno...
Syntetyczny pędzel do podkładu. Do tej pory używałam go do bronzera prasowanego, co nie jest może najprostszym użytkowaniem. Przy umiejętnym roztarciu, spisywał się ok.
Jest naprawdę dobrze zbity i ma dużo włosia. Na pewno jeszcze go wypróbuję do roztarcia podkładu, choć myślę że będzie mocno go wchłaniał. Jeśli się nie sprawdzi, zawsze mogę go używać np. do kremowego bronzera chanel.
Danni Bubble blush.
Skusiłam się również na róż w kremie.
Kolor nr 4 - brzoskwiniowy róż, choć nie sądziłam że będzie aż tak cukierkowy.
Na razie czeka na swoją kolej, z czasem go pewnie użyję. Jest to pudrowy róż, który nie jest jedwabiście gładki i miękki. Po roztarciu go na dłoni nie zachwycił jakością. Obawiam się o smugi na policzkach.
Nawilżający błyszczyk w pomadce, po przetłumaczeniu ze strony producenta :-) Bardzo delikatna formuła, niestety bardzo szybko znika z ust. Ja wybrałam nudziaka w kolorze 2.
Catrice - All matt plus, shine control powder
Planowałam kupić w drogerii puder sypki z bourjois, głównie do gruntowania korektora pod oczami. Ku mojemu zdziwieniu w sklepie nie było żadnego, nawet z innych firm. Same prasowane, wtf? Kochana Belgia... Poprzedni, wodoodporny i matujący Prime & Fine spisywał się nieźle, jednak pod oczy był zbyt ciężki.
Podczas macania testera, wydawał się bardzo miękki i satynowy, dlatego się na niego skusiłam. Tym bardziej, że wiele kosmetyków Catrice zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Daję mu szansę, jednak puder sypki i tak musi w przyszłości być. Posiadam kolor 025 Sand Beige.
Essence - Silky touch blush.
Róże mam, niby więcej nie potrzebuję bo się w nich specjalnie nie kocham. Jednak tutaj kosmetyki essence często mogę znaleźć fajnie przecenione. No i weź tu człowieku nie weź.
Jedyny egzemplarz jaki był właśnie w kolorze brzoskwiniowym z mikro drobinkami. Konsystencja bardzo przyjemna, satynowa.
Na zdjęciu kolor wyszedł bardzo rdzawy, ceglasty. W rzeczywistości jest jaśniejszy. Kolor 30 secret it-girl.
Essence - 3D eyeshadow.
Cień również zgarnięty po obniżce. Niestety wyboru w kolorach nie było, więc musiałam wziąć co było. Niebieskie kolory bardzo lubię, a tym bardziej tak iskrzące!
W opakowaniu mamy 2 odcienie, u mnie - 10 irresistible summer sea.
Cień do nakładania na mokro lub sucho. Pigmentacja wydaje się bardzo przyzwoita. Już nie mogę się doczekać kiedy go wypróbuję.
MUA Ever After - Matte Palette
Dawno nie kupiłam sobie żadnej palety z cieniami, które zresztą bardzo lubię. Na tę miałam chęć już od dłuższego czasu, jednak zawsze były wyprzedane.
W palecie znajdziemy 10 matowych cieni w różnych tonacjach, jak dla mnie jest mega uniwersalna. (Wstępne wrażenie, swatche kolorów i makijaż przy ich użyciu w kolejnym poście).
Z zamiarem zakupu, pod uwagę brałam jeszcze paletkę z Makeup Revolution Essential Mattes 2. Dostępność 'od ręki' jednak zaważyła na decyzji o MUA.
Alverde naturkosmetik - Schimmer-Rouge.
Będąc w Niemczech, zajrzałam do szafy kosmetycznej firmy alverde już tak na poważnie. Wcześniej ją omijałam. Byłam sceptycznie nastawiona do naturalnej 'kolorówki' z obawy na słabą jakość. O dziwo mile się zaskoczyłam!
O produktach do pielęgnacji wiele się słyszy dobrego, największym plusem są niewątpliwie naturalne składniki. Róż od razu mnie urzekł! Pięknie delikatnie pachnie, posiada mikro rozświetlające drobinki, które dają naprawdę naturalny świeży wygląd cerze. Dzięki 2 odcieniom koloru różowego, możemy wybrać tonację. U mnie 10 Secret rose.
L'oreal Infallible 24h.
Mój najczęściej używany podkład Rimmel Wake me up sięgnął dna, zdecydowałam się więc kupić jakąś nowość, której jeszcze nie używałam. Posiadałam już Face Finity z Max Factora, nie byłam z niego jednak do końca zadowolona.
Padło NIESTETY na Infallible 24h. Planując zakup podkładu, zawsze mam już przygotowane rozeznanie, chociażby co do kolorów. Tym razem postawiłam na spontaniczność. Podkład nie sprawdził się u mnie kompletnie i się okazuje, że nie tylko. Uboga sklepowa kolorystyka i brak informacji na jej temat, zdecydowałam się na nr 140 Golden Beige.
Celowo dałam do porównania podkład Max Factor Face Finity - kolor nude 47 (wydaje się najbardziej uniwersalny do cery polek). Infallible ma konsystencję bardziej gęstą.
Po spojrzeniu w paragon okazało się, że kupiłam go o 4€ mniej. Całe szczęście, bo zapłacić 17€ za tak totalny bubel chyba nikomu się nie widzi.
Po roztarciu MF nadal zachowuje swój kolor, natomiast Infallible utlenia się i momentalnie ciemnieje na skórze. Dodając do tego świecenie się cery po nim, chyba nie muszę komentować efektu.
Podobno nawet najjaśniejszy odcień ciemnieje do tego stopnia, że nie nadaje się dla osób o jasnej skórze.
*Maybelline fit me - 110.
*L'oreal True match super-blendable - W1.
*Conceal RX - Physicians Strength Concealer - fair light.
Po wcześniejszym nieudanym kupnie podkładu, postanowiłam utrudnić sobie sprawę jeszcze bardziej i zamówić je z ebay. Zawsze chciałam je kiedyś wypróbować, więc w końcu miałam okazję. Maybelline idealnie mi pasuje, niestety ten z L'oreal jest zdecydowanie za jasny. Jak na razie używam tylko jego, jestem bardzo zadowolona!
Przedmioty sprzedającego skusiły mnie również na mocno kryjący korektor, który naprawdę taki jest. Wzięłam go z myślą o zakrywaniu cieni pod oczami. W tym miejscu okazał się zbyt ciężki w połączeniu z pudrem prasowanym Catrice Prime & Fine, muszę jeszcze sprawdzić jak zachowuje się w innych sytuacjach.
*MUA Bronzer - Shade 1.
Nabyłam go z czystej ciekawości. Minus na starcie za ubogą kolorystykę (3 odcienie). Posiada mikro złote drobinki, których za bardzo nie widać na twarzy.
*Essence - kajal pencil - black.
Po prostu czarna miękka kredka do oczu. Kajali używam przeważnie jako bazy pod cienie.
Trochę już go poużywałam, jednak nie zachwycił mnie.
Shade -1 ma ciepły odcień, zdjęcie trochę kłamie z tą intensywnością.
Miss sporty - Pump up extra lash mascara.
Na urlopie w PL zaleciałam na szybko do rossmana z myślą o zakupie tuszu do rzęs. Nie było mojego ulubionego z Maybelline, więc 'nie zastanawiając się dużo', wzięłam pogrubiający z niezłą szczoteczką z Miss Sporty. Ach te niezbyt udane wybory...
Spiralka wydawała mi się przyzwoita, posiada różne długości silikonowych włosków, po bokach są puste przestrzenie. Nie wiem czemu to ma służyć, ale często się z tym spotykam w tuszach. Nie zaprzyjaźniliśmy się. Szczoteczka jest sztywna i twarde włosie kuje w oczy, nabiera mało tuszu i bardziej wydłuża niż pogrubia.
Misslyn - precise eyebrow liner 5.
Chcąc kupić coś nowego do brwi, zainteresowałam się kredką z nieznanej mi wcześniej firmy Misslyn, która dostępna jest w drogeriach hebe. Jest mocno napigmentowana i miękka, lekkie zaznaczenie daje naprawdę intensywny kolor. Lepiej mieć do niej 'lekką rękę'. Mimo braku spiralki do rozczesywania jak dla mnie produkt na 5!
Zrobiłam porównanie z kredką Catrice - 020 Date with ash-ton, którą wiem sporo z was używa. Catrice jest jaśniejsza, dużo bardziej woskowa i mniej napigmentowana, co mi osobiście nie za bardzo odpowiada. Jednak połączenie tych dwóch kosmetyków daje dla mnie najlepszy efekt.
Catrice 1/3 brwi licząc od początku łuku brwiowego i 2/3 Misslyn do końca brwi.
Beauty Essentials
Ostatnim moim kosmetycznym zakupem, była szczoteczka na baterie do oczyszczania twarzy. Cena 8-9€ jeszcze bardziej skusiła do zakupu.
Wszystko ma swoje miejsce w plastikowym, różowym etui.
Plastik z którego jest wykonana szczoteczka, nie jest strasznie tandetny. Moim zdaniem za taką cenę, to jest świetny produkt. Na pewno nie jest to sprzęt wodoodporny, więc trzeba uważać aby nie zamoczyć klapy, pod którą znajdują się baterie. W zestawie mamy 2 końcówki ze sztucznym włosiem i 1 końcówkę silikonową. Mamy do wyboru 2 prędkości (niską i wysoką - która wbrew pozorom nie jest wcale bardzo szybka).
Końcówka z włosiem syntetycznym. Jest bardzo gęsta i przyjemna w kontakcie z twarzą.
Końcówka silikonowa.
*
*
Szczoteczka z końcówką silikonową w ruchu.
Któryś z kosmetyków jest wam znany? Jeśli tak, to dajcie koniecznie znać jak się u was sprawdził.
Miłej niedzieli! Buziaki
~Milena
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny mojego bloga! Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad :o)